Palenica Białczańska (990) – Morskie Oko (1395) – Czarny Staw (1583) – Bula pod Rysami (2054) – Rysy (2499)
Różnica wzniesień – 1509 m.
Rysy – góra położona na granicy polsko-słowackiej. Ma trzy wierzchołki. Najwyższy, który położony jest po stronie Słowackiej ma
wysokość 2503 m n.p.m. Wierzchołek położony po stronie Polskiej jest najwyższym górskim szczytem w naszym kraju i ma wysokość 2499 m n.p.m. Nazwa Rysy pochodzi od pożłobionych zboczy całego kompleksu Niżnich Rysów, choć często uważa się, że jest związana z ukośnym żlebem w masywie góry. Rysy są jednym z najczęściej odwiedzanych szczytów w Polsce. Ostatni etap szlaku jest ubezpieczony 360 metrowym odcinkiem łańcuchów. Ze szczytu można podziwiać wspaniałą panoramę, a przy dobrej pogodzie widoczność sięga ok. 100 km. Trasa nie jest zbyt wymagająca technicznie, ale na pewno potrzebne jest dobre przygotowanie kondycyjne.
Wędrówkę na Rysy rozpoczynamy z Palenicy Białczańskiej. Przynajmniej z dwóch powodów proponuję, aby rozpocząć ją wczesnym rankiem. Po pierwsze, o tej porze nie będzie jeszcze tak dużego ruchu przy podejściu na szczyt. Po drugie, pogoda w górach bywa kapryśna i często
w godzinach popołudniowych następuje pogorszenie warunków. Ja wystartowałem już o godz. 4.00. Wyjście o tak wczesnej porze wymusza konieczność zabrania własnego oświetlenia. Proponuję latarkę czołową, która daje większą swobodę ruchów. Podróż w ciemnościach i do tego w pojedynkę trochę się dłuży, ale można sobie np. pośpiewać, co przy okazji odstraszy niedźwiedzie. Zapewne tak było w moim przypadku, wszystkie niedźwiadki zatykały uszy… 🙂 Morskie Oko, do którego dotarłem o 05.45 jest jeziorem pochodzenia polodowcowego. Jego powierzchnia to 34,93 ha, długość 862 m, szerokość 568 m a głębokość ok. 50 m. Staw zasilany jest dwoma potokami: Czarnostawiańskim Potokiem oraz Mnichowym Potokiem, zaś wypływa z niego Rybi Potok. W pobliżu jeziora znajduje się jedno z najstarszych i najpiękniejszych schronisk tatrzańskich, które położone jest na wysokości 1405 m n.p.m. Obok niego znajduje się stare schronisko, które kiedyś służyło jako wozownia. Obydwa budynki są uznane za zabytkowe. Po krótkim odpoczynku czas na kolejny etap. Najpierw okrążamy Morskie Oko. Tu mała uwaga do przejścia brzegiem stawu. Kamienne głazy, po których przyjdzie nam się poruszać mogą być oblodzone. Ja właśnie na takie trafiłem. Początkowo myślałem, że są tylko mokre, ale dość szybko przekonałem się, że jest inaczej. Niewiele brakowało a w najlepszym razie zaliczyłbym bolesny upadek. Dalej czeka nas dość wygodne, wiodące po kamiennych stopniach podejście nad kolejne tatrzańskie jezioro. Czarny Staw pod Rysami położony jest na wysokości 1583 m n.p.m. Cienie rzucane przez szczyty oraz występująca w wodzie sinica nadają mu kolor, od którego pochodzi jego nazwa. Maksymalna głębokość jeziora to 76,4 m, co daje mu drugie miejsce w Tatrach, a czwarte w Polsce. Dalej, obchodząc Czarny Staw z lewej strony idziemy cały czas czerwonym szlakiem, by po kilkunastu minutach zacząć żmudne podejście na najwyższy polski szczyt. Kolejnym przystankiem, gdzie większość turystów robi dłuższą przerwę jest Bula pod Rysami, znajdująca się na wysokości 2054 m n.p.m. Jest to niemalże płaski taras, porośnięty trawą, który często służy jako lądowisko dla śmigłowców TOPR w czasie akcji ratunkowych. Ostatni etap trasy, wiodący już na sam szczyt jest prawie na całym odcinku ubezpieczony łańcuchami. Bardzo przydatne będą tutaj rękawiczki. Ja swoje kupiłem w sklepie z odzieżą BHP. Posiadają one od wewnętrznej strony gumowe nakropienie, co bardzo zwiększa przyczepność. Koszt takich rękawiczek to ok. 5 zł. a w moim przypadku sprawdziły się w stu procentach. Teraz czas na walkę z łańcuchami. Zachęcam raz jeszcze, aby wycieczkę na Rysy zacząć bardzo wcześnie. Przynajmniej w trakcie podchodzenia nie napotkamy kolejek do łańcuchów, co bardzo skróci czas wejścia. Przed samym szczytem czeka nas jeden trudny do przejścia odcinek. Czy trudny? No powiedzmy charakterystyczny. Jest to Przełączka, która jest kilkumetrową skalną półką
z przejściem ubezpieczonym łańcuchem. Należy w tym miejscu pewnie chwycić łańcuch i zachowując szczególną ostrożność przejść spokojnie na drugą stronę. Za plecami będziemy mieli ok. 500 metrową przepaść, więc nie polecam osobom mającym problem z wysokością, aby oglądać się za siebie. Przyznam szczerze, że przed wejściem na szczyt najbardziej obawiałem się właśnie tego miejsca. Jak się okazało, nie było aż tak źle. Po przejściu tego odcinka czeka nas jeszcze pokonanie niewielkiej ścianki, a potem jeszcze kilka kamiennych płyt i w końcu stajemy na szczycie…
Ja zameldowałem się na nim o godz. 10.35.Teraz czas na spektakl, jakiego nie zobaczymy w żadnej telewizji. Dokoła rozpościera się fantastyczny krajobraz, który wart jest każdego wysiłku i który na zawsze zasnął pod moimi powiekami. Po kilkunastu minutach, kiedy to powoli zaczęły opadać emocje przeraziła mnie pewna myśl: przecież ja muszę jeszcze stąd zejść! Od południowej strony zaczęły napływać chmury, więc po ok. 30 minutach, z wielkim bólem serca musiałem pożegnać się ze szczytem i rozpocząłem podróż powrotną. Niestety, o tej porze ruch był już zdecydowanie większy, więc niekiedy trzeba było chwilę poczekać na swoją kolejkę do łańcucha. Najgorszy odcinek do zejścia to chyba ten od Buli po Rysami do Czarnego Stawu. Prawo ciążenia nie daje zapomnieć o sobie i wciąż spycha w dół a nogi są coraz bardziej zmęczone…